Praca recepcjonisty może i jest ciekawa oraz wiąże się z pewnym prestiżem, jednak jak dla mnie okazała się ona wielką pomyłką. Ukończywszy studia, nie wiedząc co ze sobą zrobić zaczęłam rozglądać się za jakimkolwiek miejscem pracy. Wykształcenie administracyjne pozwalało mi na znalezienie pracy w biurze, jednak takie zatrudnienie w Zielonej Górze bardzo trudno uzyskać. Po paru dniach poszukiwań natrafiłam na ofertę pracy dla recepcjonistki, która w moim mniemaniu w pewnym stopniu wiązała się z obsługą biura i sprawami administracyjnymi. Po krótkim zastanowieniu doszłam do wniosku, że jako osoba bezrobotna nie mam co wybrzydzać, tylko aplikować na wszystko, co możliwe.
Po tygodniu od wysłania swojego życiorysu otrzymałam zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, na którą udałam się zrelaksowana i bez większego przekonania. Jakimś trafem spodobałam się komisji rekrutacyjnej, bowiem postanowiła powierzyć mi stanowisko recepcjonistki w jednym z zielonogórskich ośrodków wypoczynkowych, recepcjonistka Zielona Góra. Przez pierwszy tydzień pracy starałam się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki i polubić nową pracę. Niestety, już po dwóch tygodniach idąc do pracy miałam wrażenie, że idę na skazanie. Nie cierpiałam codziennego kontaktu z gośćmi i spełniania ich wszelkich zachcianek i próśb. Takie służalcze nastawienie było nie dla mnie i wiedziałam, że nie angażuję się w swoją pracę w 100%. Jako, że z natury jestem osobą, która albo robi coś na 100% albo wcale – po trzech tygodniach zrezygnowałam z pracy i zaczęłam szukać czegoś innego jak najdalej od recepcji.