Praca w recepcji to zazwyczaj praca na zmiany, dlatego w zależności od godziny, od której w danym dniu rozpoczynam pracę mój dzień pracy rozpoczyna się o 8.00 rano, o 16.00 lub o 24.00. Paradoksalnie, najbardziej lubię zmiany nocne, ponieważ na nich mam czas na wszystko – na kawę, na plotki z ochroniarzami i zrobienie tego, co powinno być zrobione. Z doświadczenia wiem, że w ciągu dnia przydarzyć się mogą różne, zaskakujące rzeczy, które bardzo precyzyjnie psują cały plan pracy. Parę razy zdarzyła się nam awaria systemu, kilka razy nie było prądu i niezliczoną ilość razy wystąpiły inne okoliczności, z którymi na bieżąco trzeba było sobie radzić kosztem regularnych obowiązków.
W skrócie, moja praca polega na ciągłym uśmiechaniu się i zapewnianiu gościom nienagannej obsługi. Czasem mam wrażenie, że po całym dniu pracy kąciki ust opadną mi na zawsze, jednak, ku mojemu zdziwieniu, zawsze na nowo dają radę się podnieść. Pracuję w dość dużym hotelu, dlatego niemal non stop stoi ktoś za kontuarem i oczekuje na fachową obsługę. Jako profesjonalna wizytówka naszego hotelu nie mogę dać po sobie znać zmęczenia, a każdy gość musi być obsłużony w taki sam sposób.
Gdyby przeanalizować różnorodność sytuacji, z którymi miałam do czynienia w ciągu mojej pracy w zawodzie recepcjonistki, recepcjonistka Sosnowiec, powstałby pewnie świetny serial, stanowiący poważną konkurencję dla Hotelu 52. Dużą zaletą naszego serialu byłoby to, że opierałby się on o prawdziwe wydarzenia, a nie wymyślony scenariusz. Muszę nad tym poważnie pomyśleć 🙂