Mój dzień pracy w zawodzie recepcjonistki w Gliwicach bardzo trudno nazwać dniem, bowiem w większości przypadków moja praca odbywa się na nocnej zmianie. Niestety, jestem najmłodszą recepcjonistką w zespole, dlatego póki co zawsze dostaję to, co najgorsze. Wiem, że za jakiś czas to się zmieni, więc nie mam zamiaru rezygnować z wymarzonej posady.
Nocną zmianę rozpoczynam zawsze o godzinie 22.00 i kończę o 6.00 rano. Początkowo bardzo trudno było mi poradzić sobie z ogarniającą mnie sennością i zmęczeniem, jednak z czasem udało mi się przyzwyczaić do takiego rytmu pracy. Najgorsza jest pora między godziną drugą, a czwartą rano, kiedy oczy same kleją mi się ze zmęczenia. Moją metoda na poradzenie sobie z sennością są hektolitry kawy i intensywne zajęcie się pracą. Niestety, w tym czasie wydajność mojej pracy spada pewnie do marnych 50%, jednak mam przynajmniej świadomość, że coś robię. Do godziny drugiej trwa jeszcze jako taki ruch, a do hotelu zjeżdżają ostatni, nierzadko bardzo nietrzeźwi goście, którzy balując na mieście stracili poczucie czasu, recepcjonistka Gliwice. Gdy ich stan wskazuje na duże trudności z dotarciem do pokoju, moim zadanie jest wezwanie ochrony, która pomaga delikwentowi znaleźć się w łóżku.
Po czwartej rano rozpoczynam przygotowania do kolejnego, intensywnego dnia pracy i robię podsumowania za dzień poprzedni. Po piątej wykonuję pierwsze telefony z budzeniem, na które tracę około 15 minut czasu. Ostatnie minuty przed końcem zmiany to czas, który mija mi nieubłaganie wolno. Gdy wybija szósta, zdaję swoją kartę pracy następnej recepcjonistce i szybko biegnę do domu. W końcu mogę się przespać!